Tajska pielęgnacja skóry – hit czy kit?
Kilka lat temu zaczęłam być uważna na to, co jem, czym się smaruję i pielęgnuje. Starałam się wybierać jak najzdrowsze produkty, czytałam składy i uczyłam się, które komponenty są naturalne. Dlatego tak bardzo byłam podekscytowana pierwszą wycieczką do Tajlandii. Pełna nadziei, że kupię sobie przeróżne maseczki, mydełka i kremy. Wszak Tajska pielęgnacja jest najlepsza!
Pierwsza uwaga – mówi się, że azjatyckie kosmetyki są najlepsze, a Azjatki postrzegane są, jako te najbardziej wyedukowane w tym zakresie. Nie pomyślałam wtedy, że może to dotyczyć jednego lub dwóch krajów, z całej ogromnej Azji. Popełniłam ten sam błąd, który robią osoby przyjeżdżające do Europy pierwszy raz. Odwiedzające jeden kraj i uogólniające jego kulturę i specyfikę na wszystkie państwa ościenne. Tak samo i w tym wypadku. Myślę, że mówiąc azjatycka pielęgnacja większość osób myśli o Korei Południowej.
Tajskie kosmetyki
Oczywiście każdy z Was może mieć inne doświadczenia, może niektórzy są wytrwalsi w poszukiwaniach, niż ja. Jednak osobiście nieco się zawiodłam. W Tajlandii ogrom produktów zawiera wielkie napisy mówiące o pro zdrowotności i pro ekologii. W efekcie, wczytując się w ulotkę (o ile jest po angielsku), aż oczy i dusza bolą od nadmiaru składników, ulepszaczy i perfum.
Co więcej, Tajki uwielbiają wybielanie. W każdej postaci. Kremów, maseczek, pudrów, podkładów, past i nie wiem czego jeszcze. Naprawdę trzeba się nieźle napolować, aby dostać krem bez wybielacza. O tym więcej za chwilę!
Będąc w Tajlandii, przestałam w zasadzie używać kosmetyków. W Polsce namiętnie smarowałam się kremami i balsamami. Przed wyjściem z domu nakładałam puder lub podkład. Tutaj wilgotność jest tak duża, że moja dotąd sucha skóra nie potrzebuje nawilżenia. Podkładu nie nakładam, bo za 5 minut i tak spłynąłby w tym słońcu. Pod tym względem tajska pielęgnacja jest najlepsza na świecie! Moja cera jest zdrowsza, bardziej promienna i bez wyprysków – dzięki uwolnieniu jej od wklepywania, smarowania i nakładania.
Natomiast z całego serca mogę polecić kilka zdrowych i naturalnych produktów. Oczywiście, w każdym z przypadków trzeba czytać składy, zawsze trafić się może jakiś bubel, ale w ogólnym rozrachunku Tajlandia oferuje dużo fajnych możliwości:
-
Mydła
To dla mnie największy hit. Odkąd tu mieszkam, do mycia (również twarzy) używam tylko mydeł. Są delikatne, nieuczulające, przyjemne w zapachu. Bogate w witaminy i właściwości antyseptyczne. Możecie wybierać spośród ryżu, tamaryndowca, papai, kurkumy oraz mango.
-
Olejki
Niezliczone bogactwo olejków do masażu, do włosów i ciała. Ostatnio odkryłam olejek jojoba, bardzo tani, nieobciążający włosów i przepięknie pachnący! Doskonale działający na suche i spalone słońcem końcówki. W tamtym tygodniu sprawdził się również na poparzenie słoneczne 🙂
-
Produkty z kokosa
Tajlandia to absolutna skarbnica produktów kokosowych! Oleje, pasty, kremy, balsamy do ust, szampony. Nic dodać, nic ująć.
-
Produkty z aloesu
W drogeriach można zakupić w miarę naturalne produkty z aloesu. Jednak gorąco polecam używanie tego z doniczki, czy ziemi. Czasem na plaży spotkacie Panią sprzedającą „żywy” aloes. Sok jest absolutnie niesamowity na poparzenia słoneczne i ugryzienia!
-
Balsamy rozgrzewające i chłodzące
Te chłodzące świetnie działają na ugryzienia komarów, a rozgrzewające na bóle mięśni!
-
Spray na komary
W zwykłym 7Eleven dostaniecie naturalny spray, działa co prawda dość krótko, ale ma równie krótki i przyjemny skład!
-
Pasty do zębów