Muay Thai, czy warto spróbować?

Po kilku miesiącach pobytu w Azji zaczęło mi brakować pewnej stabilności i rozkładu dnia. Praca zdalna jest świetnym rozwiązaniem, ale człowiek przestaje mieć poczucie odrębności dni i godzin. Bardzo trudno jest o motywację i łatwo wpaść w pułapkę odkładania rzeczy na później. Szczególnie w tak ciepłym i sprzyjającym drzemkom kraju jak Tajlandia. Dodatkowo czułam, że potrzebuję ruchu, bo tutaj tylko prawdziwi zapaleńcy biegają, jeżdżą na rowerze, czy ćwiczą na plaży. Wtedy znajoma napomknęła mi o czymś, co wszyscy tu znają przynajmniej z nazwy- boks tajski, czyli Muay Thai.

 
W pierwszej chwili pomyślałam, że to chyba nie dla mnie. Jestem kobietą, w dodatku drobną, nieposiadającą w sobie zbyt wiele agresji. Przedtem nigdy nie widziałam walki, ale kojarzyłam rozliczne reklamy. Umięśnieni mężczyźni, jadący na górze samochodu reklamowego, chętnie pokazujący swoje umiejętności oraz muskulaturę.

Ciekawość wzięła jednak górę i poszłam na pierwsze zajęcia. Zanim jednak o tym, chciałabym Wam powiedzieć co nieco o historii boksu tajskiego, bo jak dowiedziałam się w międzyczasie, to nie jest tylko walka. Muay Thai to sport narodowy. Zarazem krwawy i brutalny, a jednak ogląda się go jak niesamowity spektakl. To także obraz pewnej części tajskiej kultury oraz jej historii.

Czym jest boks tajski

Muay Thai to inaczej „technika ośmiu kończyn”. Ciosy skoncentrowane są na używaniu: dwóch łokci, dwóch goleni, dwóch kolan i oczywiście dwóch pięści. Historycznie dozwolone były również uderzenia głową, jednak zostały zakazane, w trakcie zyskiwania coraz większej popularności oraz dostępności tego sportu dla „przeciętnych”.
 
Jego historia sięga tysięcy lat, kiedy to naród tajski oraz król musieli bronić się przed najeźdźcami. Ludzkie ciało wykorzystywane było jako naturalna broń, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie było innej. Bokserzy służyli za osobistych strażników królów, jednak wiele legend głosi, że oni sami byli wielkimi amatorami boksu i pod przebraniem walczyli na ringu.
 
Na początku XX wieku zaszło wiele zmian w zasadach boksu tajskiego. Nie miał on już na celu obrony narodu za wszelką cenę i zaczął zyskiwać popularność jako sztuka walki. W związku z tym, aby zmniejszyć jego brutalność zaczęto stosować rękawice bokserskie (w przeszłości ręce owijane były tylko specjalnymi taśmami), walki przeniesiono na wytyczone ringi, zaczęto stosować kategorie wagowe.
 
Wciąż jednak Muay Thai nastawiony jest na jak największą skuteczność. Powalenie przeciwnika, zadanie mu maksymalnego bólu. Dozwolone są ciosy, których nie wolno stosować w innych rodzajach boksu. Liczy się szybkość, precyzja i siła.
 
Dlatego właśnie przez wielu odbierany jest jako krwawy i bezwzględny. Natomiast warto wybrać się na walkę na żywo i wyrobić własną opinię. Oczywiście najlepiej w sercu boksu tajskiego, czyli w Tajlandii. Zobaczymy tam na pewno więcej, niż się spodziewamy.
Atmosfera na stadionie jest gorąca, pierwsze co poczujemy to specyficzny zapach olejku, który ma za zadanie rozgrzać mięśnie zawodników oraz nieco je znieczulić. W oczy aż rzuci się różnorodność barw- stroje bokserów są wielokolorowe, od złota poprzez róż, czerwień i czerń. Przed samą walką wykonywany jest rytualny taniec- Sarama. Bokserzy oddają w nim cześć trenerom oraz publiczności. Melodia jest niesamowicie hipnotyzująca oraz zwiększająca swoje tempo i intensywność w miarę upływu czasu. Zakończona gongiem, który ogłasza początek walki.
 
Są one niesamowicie szybkie i energiczne. W trakcie trzyminutowych starć zobaczymy, jak dwóch niewysokich i pozornie niegroźnie wyglądających zawodników stoczy walkę na niemal śmierć i życie.
 
W Tajlandii uprawianie boksu tajskiego to nierzadko sposób na przeżycie i zarobienie pieniędzy. Dlatego nie raz zobaczymy 12-letnie dzieci walczące tak, że ja mogę o tym tylko pomarzyć. Można mieć wobec tego różne uczucia i opinie. Jednak wydając ocenę, pamiętajmy o całej historii boksu, sytuacji ekonomicznej tego kraju. Oraz ogromnym wysiłku, jaki jest wkładany w trening.

Muay Thai oczami polskiej dziewczyny

 
Nie jestem pewna czy przed pierwszym treningiem byłam bardziej wystraszona, czy podekscytowana. Gdy dotarłam na miejsce, okazało się, że mój trener jest ode mnie pół głowy niższy, a ćwiczyć będę głównie z jego synami,sporo ode mnie młodszymi. Jednak niech nie zmyli Was wiek czy postura! Dostałam taki wycisk, że miałam trudność z otworzeniem portfela, tak trzęsły mi się ręce! Wbrew pozorom zajęcia nie miały nic wspólnego z brutalnością i nie mają do tej pory.

Wszystko dostosowane jest do moich możliwości, a pierwszy miesiąc bazował na technice. Dopiero później słyszałam „more power, power!”.
 
To, czego ja się uczę na treningach, nie jest związane z bezmyślnym atakowaniem. Poznając techniki używania łokci, kolan oraz pięści dostaję poczucie, że w razie sytuacji zagrożenia jestem sobie w stanie poradzić. Może nawet złamać komuś nos.
 
Nie miałam pojęcia, że boks związany jest w taką umiejętnością skoordynowania swojego ciała i panowania nad nim. Kiedyś ruchy te wydawały mi się przypadkowe, ot takie uderzenia, jak najmocniejsze. Teraz widzę to zupełnie inaczej, nabrałam również pokory i szacunku do tej sztuki walki.
 
Nie przypuszczałam również, że po zajęciach boksu tajskiego będę rozciągnięta bardziej, niż po jodze!
 

Muay Thai oczami polskiej dziewczyny

 
Nie jestem pewna czy przed pierwszym treningiem byłam bardziej wystraszona, czy podekscytowana. Gdy dotarłam na miejsce, okazało się, że mój trener jest ode mnie pół głowy niższy, a ćwiczyć będę głównie z jego synami,sporo ode mnie młodszymi. Jednak niech nie zmyli Was wiek czy postura! Dostałam taki wycisk, że miałam trudność z otworzeniem portfela, tak trzęsły mi się ręce! Wbrew pozorom zajęcia nie miały nic wspólnego z brutalnością i nie mają do tej pory.

 

Wszystko dostosowane jest do moich możliwości, a pierwszy miesiąc bazował na technice. Dopiero później słyszałam „more power, power!”.
 
To, czego ja się uczę na treningach, nie jest związane z bezmyślnym atakowaniem. Poznając techniki używania łokci, kolan oraz pięści dostaję poczucie, że w razie sytuacji zagrożenia jestem sobie w stanie poradzić. Może nawet złamać komuś nos.
 
Nie miałam pojęcia, że boks związany jest w taką umiejętnością skoordynowania swojego ciała i panowania nad nim. Kiedyś ruchy te wydawały mi się przypadkowe, ot takie uderzenia, jak najmocniejsze. Teraz widzę to zupełnie inaczej, nabrałam również pokory i szacunku do tej sztuki walki.
 
Nie przypuszczałam również, że po zajęciach boksu tajskiego będę rozciągnięta bardziej, niż po jodze!

A jak one wyglądają?

Zawsze zaczynam od rozgrzewki, około 15-minutowej. Potem moje ręce zostają owinięte specjalnymi taśmami, a na to zakładam rękawice. Trening trwa zazwyczaj godzinę, w której trakcie doskonalę to, co już mniej więcej umiem, staram się włożyć więcej siły w uderzenia oraz poznaję nowe ciosy. Mój „przeciwnik” nie atakuje mnie (przynajmniej na razie), trzyma natomiast specjalne rękawice i ochraniacze, moim zadaniem jest ćwiczenie na nim.
 
Zajęcia kończę brzuszkami, ale nie takimi zwykłymi! Po każdym razie dostaję rękawicą w brzuch, co by wyrobić sobie naprawdę mocne mięśnie i nie dać się powalić w razie ataku w tę część ciała. Brzuch mojego trenera jest ze stali. Wcale nie przesadzam, chciałabym dojść chociaż do 1/4 tego, co on ma.
 
Przy treningu Muay Thai, godzina na siłowni to bułka z masłem! Nigdy w życiu nie byłam tak zmęczona po żadnym treningu. Nie raz pot spływający do oczu nie pozwalał mi jasno widzieć. Moje spodenki wyglądają tak, jakbym wyszła w nich spod prysznica. Czasem mówię sobie „chyba już tu nie wrócę”. Jednak z dwóch lekcji w tygodniu przeskoczyłam na trzy.
 
Dlaczego? Nigdy tak dobrze nie czułam się w swoim ciele, nigdy nie miałam tylu mięśni (nie to, żebym miała ich teraz jakiś ogrom, po prostu wreszcie jakieś mam). Nigdy również nie czułam takiej siły, także tej w głowie. Boks podniósł mi również samozaparcie i motywację. Impreza dzień wcześniej? Świetnie, ale na zajęcia rano muszę wstać. No i taka typowo babska próżność, schudłam… 🙂

Artykuł by Ola, Instagram world_of_ola
You don't have permission to register