
9 rzeczy, których trzeba spróbować w Tajlandii
Większość azjatyckich i tajskich smaków jest nam w jakieś mierze znana. Dzięki tematycznym tygodniom w supermarketach mamy okazję spróbować egzotycznych sosów, niecodziennych owoców. Mleko kokosowe, makaron ryżowy i kiełki sojowe są dostępne niemal w każdym większym sklepie. Jak grzyby po deszczu wyrastają restauracje tajskie, wietnamskie czy koreańskie. Jednak próbując potraw u źródła, szczególnie w małych knajpkach zobaczycie, że to, co przygotowują w Polsce, jest mocno zmienione pod nasze preferencje i przyzwyczajenia. Czego zatem warto spróbować odwiedzając Tajlandię?
Od razu Was uprzedzę, że to nie będzie standardowa lista. Potraw w Tajlandii jest mnóstwo, delikatnie różnią się one w zależności od miejsca. Południe jest nastawione na standardowe smaki, w ogromnej mierze mięsne (kurczak i świnka) oraz ryby i owoce morza. Niektóre wyspy, o klimacie hippisowskim zachwycą Was rozmaitością (i taniością) dań wege. Północ Tajlandii więcej stawia na warzywa i sałatki. Wołowina jest dużo tańsza i bardziej popularna.
Niezależnie od miejsca, w całym królestwie królują potrawy z ryżem, makaronem ryżowym, sojowym i jajecznym. Do większości dań dodawane jest jajko, kiełki soi, często tofu. Każdemu z Was, przynajmniej z nazwy znany jest Pad Thai. „Tradycyjny” tajski makaron na bazie tamaryndowca i sosu rybnego. Z dodatkiem cukru i płatków chilli, orzeszków ziemnych, szczypiorku, mięsa lub owoców morza. Jakże rzadko jadany przez Tajów!
Chciałabym pominąć te rodzaje dań. Znajdziecie je z pewnością na każdym rogu i spróbujecie nieraz. Ja postaram skupić się na tym, czego czasem trzeba poszukać. Lub na standardowo wyglądających oczywistościach, a zaskakujących w pierwszych sekundach od spróbowania.
1. Thai Stuffed Omelet
Uwielbiam! Cienki omlet jajeczny, wyglądający jak naleśnik (nie mam pojęcia, jak oni to robią, że nic się nie drze i nie rozwala). W środku, jako farsz – sos pomidorowy z warzywami i mięsem. Bardzo lekkie danie, w sam raz dla delikatnych żołądków. Można poprosić o wege 🙂



2. Zupy
Kiedy pierwszy raz odwiedziłam Tajlandię, nie spróbowałam zup. Wydawało mi się dziwne, aby jeść coś tak ciepłego (i ostrego) w taki upał. Mimo wszystko naprawdę warto wytrzeć pot z czoła, zaopatrzyć się w szklankę wody lub piwo i spróbować! One w niczym nie przypominają naszych zup! Doświadczycie zupełnie nowych smaków i najecie się o syta.
Tom Yum tradycyjnie gotowana na wodzie lub bulionie, z dodatkiem kolendry. W zależności od wersji zamówić możemy ją z kurczakiem lub owocami morza. Egzotycznego i niepowtarzalnego smaku nadają papryczki chilli, trawa cytrynowa, limonka i sos rybny. Zupa jest bardzo ostra, za sprawą pasty tom yum. Posiadacze wrażliwego podniebienia mogą próbować prosić o jej lżejszą wersję, lub spróbować przepysznej i delikatnej zupy Tom Kha Gai.
To inaczej zupa galangalowa (roślina z rodziny imirowatych) gotowana na bazie mleka kokosowego. Zapewnia ono delikatny i lekki smak, podkreślony limonką, sosem rybnym i trawą cytrynową.
4. Yam Mamuang
Przepyszna sałatka. Nie wiem, dlaczego znacznie mniej popularna od wszędzie dostępnej Papaya Salad. Składniki są niemal identyczne, z tym że papaję zastępuje mango. Zielone! Smakujące jak zielone polskie jabłuszko. Dzięki temu sałatka zyskuje niepowtarzalny smak. Kwaśno-słodko-ostry. Koniecznie do spróbowania!
5. Desery
W Tajlandii cukier króluje absolutnie wszędzie, nie tylko w słodyczach. Te natomiast zachwycają różnorodnością i zaskakują pomysłowością. Smażone banany w panierce (wyglądają jak małe schabowe) czy naleśniki z dowolnym nadzieniem owocowo- czekoladowym zadowolą najbardziej wymagających deserowiczów.
Przepyszne lody kokosowe, naturalne na bazie mleka kokosowego lub „smażone” lody tajskie. Robione na naszych oczach, na zamrożonej płycie. Zwijane w cienkie rolki, przypominające małe naleśniki. Bomba! I przy uważnie dobranych składnikach niekaloryczna!
Mango Sticky Rice – ciekawe połączenie mango, ryżu i sosu kokosowego. Słodkie i spore danie, występuje nie tylko w roli deseru.



6. Grillowane potrawy na ulicy/ marketach
Pomimo że upał, kurz i zgiełk często nie zachęcają do jedzenia ulicznego, to uważam, że jest to absolutna konieczność! Wszystko z pewnością będzie bardzo świeże (z powodu ogromnego ruchu – nic nie leży) i pyszne. Ośmiornice, kalmary, krewetki,grzyby, warzywa, ryby czy Satay (kurczak na wykałaczce szaszłykowej ze słodkim orzechowym sosem). Do wyboru do koloru!
7. Hot Pot
To nazwa tradycyjnego chińskiego naczynia– kociołka. Ten sposób przyrządzania potraw znakomicie przyjął się w Tajlandii. To wspaniały sposób na samodzielne przygotowanie przeróżnych składników, dostępnych w restauracji. W dodatku wspólnie z naszymi biesiadnikami. W bulionie gotujemy cienkie plasterki mięsa, owoce morza, ryby, grzyby oraz warzywa. Jaki pyszny jest sam bulion! Górna gorąca część służy do smażenia. Za Hot Pot zawsze płacimy stałą kwotę i jemy do syta! Zazwyczaj do dyspozycji jest również bar sałatkowy oraz desery.
8. Herbata tajska
Sprzedawana na ulicym dosłownie wszędzie. Różne smaki i rodzaje. Jednak… Słodka jak ulepek. Robiona ze skondensowanym mlekiem (słodzonym) i dodatkiem cukru. Osobiście pijam tylko tę czystą, co wprawia w zdumienie niemal każdego sprzedawcę. Kilka razy otrzymałam pytanie, czy jestem pewna, że nie chcę mleka i cukru. Jak już na pewno nie mleko, to może jednak cukier. Raz usłyszałam nawet, że nie da się zrobić takiej „gołej” herbaty. Warto spróbować oba rodzaje, aby wyrobić sobie własne zdanie. Znam wielu amatorów tradycji!
9. Owoce


